DOBRA SZAFA – jak zrobić dobre podsumowanie sezonu

Szycie to nie tylko pasja, relaksujące kreatywne zajęcie. To nieoceniona umiejętność pozwalająca na samodzielne kreowanie dostosowanej do Twoich potrzeb garderoby. By stworzyć dobrą szafę, potrzeba czegoś więcej niż umiejętności szycia. Najważniejsze to poznać to, co się naprawdę lubi i co nam służy. Kiedyś myślałam, że marzę o szafie wyrafinowanej paryżanki. Stworzyłam nawet bazę pod to marzenie, ale okazało się, że to nie ja. Wyglądałam super, zbierałam komplementy, tylko nie czułam się sobą. Zamiast ciągle szukać nowych inspiracji modowych, zaczęłam więc bardziej wsłuchiwać się w moje potrzeby i odczucia dotyczące ubrań, które już mam.

Nie musisz szyć wszystkiego. Przyznaję, że sama od lat prawie nie zaglądam do sklepów odzieżowych. Czasem wpadnę do second handu. Ale to nie jest jedyna słuszna droga. Nudzi Cię szycie t-shirtów, a jesteś w stanie znaleźć odpowiednik dla siebie model w sklepie. Olej to. Skup się na częściach garderoby, które lubisz szyć. Ale jeśli chcesz, aby twoja pasja wspierała budowanie twojej codziennej i niecodziennej garderoby, warto podejść do sprawy z rozmysłem. 

Nie ma dobrego planowania bez podsumowań! Możesz, co sezon układać najpiękniejsze listy „do uszycia”, ale jeśli nie sprawdzisz, czy nowe nabytki zadziałały w Twojej szafie, nie będziesz miała pewności, czy idziesz w dobrym kierunku.

Ograniczenia to złoto

Oderwanie się od katalogów wykrojów, instagramów, pism modowych bardzo pomaga w rozpoznawaniu potrzeb. I nie chodzi o to, by zabić w sobie pasję do mody czy zupełnie odciąć się od świata i inspiracji. Raczej o zadbanie o moment wyciszenia, w którym będziesz w stanie dostrzec własne potrzeby (nie te kreowane przez marketingowców). 

Jakiś czas temu poczułam, że nadmiar inspiracji nie pozwala mi się w pełni cieszyć tym, co mam. Niby wiedziałam, że nie potrzebuję kolejnej sukienki, ale jakiś piękny model podpatrzony na Insta odrywał moją uwagę od świetnych kiecek, które mam już w szafie albo od projektu, który planowałam od miesięcy. Przez kilka miesięcy konsekwentnie ograniczałam sobie ten szum i nastawiłam radar na moją szafę, pudło ciuchów czekające na przeróbki, no i zalegające tkaniny. Dokładnie w tej kolejności. 

To pozwoliło mi się skupić na swoich prawdziwych potrzebach i pragnieniach oraz pobudziło moją kreatywność. Ograniczenia tak działają!

Rozpoznanie swoich potrzeb oraz tego, co lubimy najbardziej (Tu przeczytasz: Jak szyć rozważnie i budować szafę marzeń) , w czym czujemy się sobą to klucz do szafy marzeń. I oczywiście możliwe jest, że poczułabyś się sobą w szafie jakiejś influenserki, bo to, co nosi to emanacja twoich pragnień! Może warto coś od niej zgapić, skopiować jakąś sukienkę. To może być dobry punkt odniesienia. Ale poszukiwania swojej ubraniowej strefy komfortu (stylu, uniformu, czy jak chcesz to nazwać) zacznij od zajrzenia w głąb siebie i swojej szafy.

Szafa oparta o Twoje doświadczenie

W sieci znajdziecie bardzo dużo planerów szycia. Od pojedynczych projektów po całe sezonowe kolekcje. Wszystko nastawione jest na tworzenie nowego. To czego mi w nich brak, to odniesienia do tego, co było. A przecież najlepszym punktem wyjścia do budowania Twojej wymarzonej garderoby są Twoje doświadczenia i przemyślenia. A te bywają ulotne i łatwo zamazują się szczególnie w tym całym szumie inspiracji. Dlatego od kilku lat praktykuje posezonowe podsumowania mojej szafy. Właśnie szafy, a nie tego, co uszyłam na dany sezon. Oczywiście fajnie wypisać/sfotografować wszystko, co się uszyło w danym okresie, poczuć się dumną ze swoich dzieł. Ale mnie chodzi o spojrzenie na szafę jako całość.

Takie wrzucenie zawartości szafy w kontekst pogodowo-użytkowy pozwala wyciągnąć więcej wniosków na przyszłość. 

Ciuchowe podsumowania sezonów, wyjazdów i innych okoliczności robię już od jakiegoś czasu i bardzo mi to pomaga w budowaniu lepszej, dostosowanej do moich zmieniających się potrzeb garderoby. To świetna metoda nie tylko dla szyjacych.

Podsumowanie sezonu

Żeby nie było, to jest krótka forma, poświęcam na to pół godziny. Jeszcze mniej odkąd przygotowałam sobie kartę pracy do druku! Oczywiście wcześniej dość intensywnie myślę o przemijającym sezonie.

Moje podsumowanie zawiera 5 podstawowych punktów. Nie musisz się jednak do nich ograniczać. Pamiętaj, to ma być Twoje podsumowanie sezonu i musi zawierać informacje istotne dla Ciebie. Sama czasem robię dodatkowe dopiski. Niemniej te pięć punktów to takie minimum informacji.

1. Kontekst

Bez kontekstu nie ma dobrego posumowania. Jeden sezon letni, może się znacząco różnić od drugiego. Pogodą, miejscem, twoimi zadaniami. Dla mnie największe rewolucja kontekstowa z poprzednich lat, to przesiadka na rower. Ale może to być zmiana pracy, macierzyństwo, przeprowadzka na wieś.

Mój letni uniform biurowy, spodnie o ulubionym kroju, lniana koszula, na chłodniesze dni marynarka.

2. Co nosiłam najczęściej

W następny punkcie wypisuje ubrania, które nosiłam najczęściej. To najlepszy weryfikator naszych potrzeb. Jeżeli przez 5 dni w tygodniu wskakujesz w ulubione jeansy i t-shirt, choć obok wisi 10 wspaniałych sukienek, to może oznaczać, że twoje sukienki nie są takie komfortowe, jak ci się wydaje. Może wcale nie lubisz ich nosić albo kompletnie nie sprawdzają się w obecnym kontekście. A może w twojej szafie po prostu brakuje wygodnych butów do sukienek. Polecam tu ujęcie outfitowe, wypisanie ulubionych zestawów ubrań.

3. Co się sprawdziło / 4. Co się nie sprawdziło

Teraz bierzemy pod lupę konkretne ubrania. Co się sprawdziło, a co się nie sprawdziło i najważniejsze DLACZEGO. Uzasadnienie jest bardzo ważne. Czasem coś się nie sprawdza, nie dlatego że jest nie dla nas, ale np. ze względu na kontekst (miało być słonecznie, a lało całe lato) albo z powodu jakiś braków w naszej szafie. Dobrze tu zacząć od najnowszych nabytków. Sprawdzić, czy to co zostało uszyte specjalnie na ten sezon, rzeczywiście przyjęło się w naszej szafie. Potem przejść do ubrań z poprzednich sezonów. Oczywiście nie musisz tu wypisywać całej zawartości szafy. Czasem warto pominąć oczywistości.

5. Pomysły na przyszły sezon

Moja ulubiona rubryka! To miejsce na reflekcje nad tym, czego ci brakowało, o czym marzyłaś, co planowałaś zrealizować, a nie zrealizowałaś. Na koniec sezonu mamy z reguły najlepsze pomysły, tylko brak już motywacji, by je realizować. Niech te pomysły nie umkną, zapisz je koniecznie i wróć do nich w odpowiednim czasie. To gotowa lista projektów (oczywiście trzeba ją wzeryfikować po czasie, ale to ważna podpowiedź).

Nie wystarczy wypełnić

No dobra, wypełniłaś, ale to nie koniec. Takie podsumowanie trzeba gdzieś zarchiwizować. Bo na nic Ci ono, jeśli wyląduje w niezidentyfikowanym miejscu i nigdy do niego nie wrócisz. Możesz wpiąć je do swojego planera czy kalendarza. Albo zeskanować/sfotografować i wrzucić do odpowiedniego folderu na komputerze, jeśli zapiski wolisz prowadzić online.

Ja od kilku lat mam szyciowy segregator, w którym trzymam moje podsumowania sezonów, listy do uszycia, planowane projekty oraz tekstylnik. Wszystko, co związane z szyciem, jest w jednym miejscu. Kartki można swobodnie przekładać, wyjmować, kiedy trzeba. Uwielbiam to rozwiazanie i bardzo polecam wszystkim szyjącym.

Jak często robić podsumowanie sezonu

Jak często robić podsumowania sezonu? Jeśli dopiero zaczynasz przygodę ze świadomym planowaniem swojej garderoby, polecam robić je zgodnie z porami roku, czyli 4 razy do roku. Osobiście wolę podział na jesień-zimę i wiosnę-lato, bo w naszym kraju w ostatnich latach jest albo bardzo zimno albo bardzo ciepło. Okresy przejściowe słabo się zaznaczają. Ale dorzucam do tego podsumowania wyjazdowe. Czasem warto robić podsumowania częściowe, np. skupić się na garderobie do pracy, jeśli aktualnie to leży wam najbardziej na sercu.

Dwa tegoroczne samograje. Ogrodniczki z resztek tkanin oraz bardzo udana przeróbka sukienki, którą uszyłam w zeszłym roku.

Moje podsumowanie sezonu wiosenno-letniego 2021

Tyle teorii, czas na praktykę. Mój kontekst w ostatnim półroczu, to była pandemia, więc wciąż częściowo praca w domu (2 razy w tygodniu biuro), mocne ograniczenie miejskich wyjść, sporo wyjazdów w głuszę, codzienna jazda na rowerze, bieganie za młodym i mimo wszystko nadliczbowe kilogramy.

Co nosiłam najczęściej? Prosty zestaw różowe szerokie spodnie plus t-shirt w paski, mam ich kilka w różnych krojach lub lniana koszula. W chłodniejszy dzień zarzucałam ukochaną już letnią kurtkę. Sukienki wkładałam raczej do pracy, tu pierwsze skrzypce grały czarna kiecka z bufkami oraz, w upały, różowa lniana sukienka. W mojej letniej gaderobie zdecydowanie króluje len i chyba będę się tego trzymać. (O najlepszych tkaninach na latu przeczytasz TU!) .

Wtopa z czerwoną kiecką z wiskozy pokazała mi po raz kolejny, że sukienki z wiskozy toleruję wyłącznie w ciemnych kolorach. To już mój drugi taki przypadek, że kiecka o super kroju kompletnie mi się nie sprawdza, bo źle czuję się w jasnej wiskozie. Coż trzeba to sobie wziąć do serca. Czerwona kiecka trafi na stosik do przeróbki. Może coś z niej jeszcze wyciągnę na wiosnę.

Na wakacjach najlepiej sprawdziły się lniane szorty i znów ludźne t-shirty i bluzki. Podwórkowo-domowym samograjem okazały się krótkie ogodniczki. To najlepsza rzecz, jaką uszyłam w tym sezonie. Nie chcę się z nimi rozstać i już myślę nad wersją długą na zimę.

Najważniejszy wniosek. W ostatnim półroczu czułam się świetnie ubrana, a przy tym było mi wygodnie.

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *