Czarna sukienka z bufkami – modne szycie w duchu slow fashion

To miała być zupełnie inna sukienka. A potem jeszcze inna. I jeszcze inna. A potem w sumie taka sama. I jednak nie. Znacie to wahanie zanim dokonacie pierwszego cięcia na pięknym materiale? Czasem tak jest, że pomysł na ubranie kiełkuje w głowie, a potem rozrasta się na pierdyliard wersji. I jak tu zdecydować, co uszyć? Jak być pewnym, że czas spędzony przy maszynie zaowocuje tym ubraniem, którego rzeczywiście pragniemy i potrzebujemy? Szycie czarnej sukienki z bufkami to była istna epopeja! Dziś przy okazji recenzji wykroju Hughes Dress Friday Pattern Company opowiem wam również o podejmowaniu szyciowych decyzji. 

Ta marka ciągle do mnie wracała. Najpierw wciąż trafiałam na realizację innego ich wykroju Adrienne Blouse, który kusi mnie niezmiernie. Te rękawy i śliczne marszczenie przy dekolcie! A potem wysłuchałam odcinek podcastu Love to Sew z udziałem właścicielki i kompletnie przepadłam. Byłam tak oczarowana filozofią marki, że po raz pierwszy weszłam na ich stronę i odkryłam Hughes Dress Friday Pattern Company – wykrój na klasyczną rozpinaną sukienkę. Bardzo duże znaczenie mają dla mnie wartości, jakie stoją za firmą. O wiele chętniej wydaje pieniądze tam, gdzie wspierają różnorodność i dbałość o planetę. Kliknęłam Pin it i czekałam na wenę. No i przyszła do mnie czarna sukienka z bufkami!

O pokusie bycia modną – czarna sukienka z bufkami

W początkowym zamyśle to miała być klasyczna czarna szmizjerka. Dwa czynniki zakłóciły mój proces twórczy. Trendy oraz tkanina, która okazała się czymś innym niż się spodziewałam (wspominałam już o tym w poście Najlepsze tkaniny na lato). Nie uważam się za osobę modnie ubraną i stanowczo też do tego nie dążę. Ale modę uwielbiam i chętnie się nią inspiruję, wybierając dla siebie elementy, które do mnie przemawiają. Może trochę bardziej mnie to ostatnio kręci, bo w trendzie są lata 90., które kocham całym sercem. Cóż, prawdziwe życie wtedy zaczynałam! A Martensy noszę nieprzerwanie od 15 roku życia (20 lat!).

Magazynów i portali modowych nie trawię. Ale jakiś czas temu kilka szyjących koleżanek dość uporczywie podrzucało na Instagramie profil pewnej stylistki i w końcu kliknęłam. Nie będę go tu polecać, bo sumienie mi nie pozwala. Za dużo promocji sieciówek i jednak sporo przekłamań na temat rynku fashion w kontekście ekologii (niby prawda, a jednak nie prawda). To co mnie tam zatrzymało, poza wyrazistą osobowością głównej bohaterki, to egalitarne podejście do mody. Brak durnych sformułowań pt. ten trend nie jest dla wszystkich, powinny go unikać osoby niskie, okrągłe, wysokie, ciemnookie, itd. I ja oczywiście nie biegnę teraz do galerii po kwadratowe sandałki na rzemyki w najmodniejszym kolorze blue, żeby zadać szyku w piaskownicy. Ale tak się napatrzyłam na te czarne obszerne sukienki z napompowanymi rękawami, że trzymając w ręku ten kawałek lnu z soroną nie mogłam się powstrzymać, żeby myślami nie wybiegać w kierunku bardziej modowych krojów.

Wyrzuć to z siebie! 

I co teraz? Iść za pierwotnym planem (i uszyć klasyczną codzienną sukienkę na guziki), który wcale cię już tak nie kręci? Czy podążać za trendem, który zawrócił w głowie? Najlepszy sposób na taki zamęt to zamknąć Instagramy, Pintresty, usiąść z kartką papieru i zrobić mały rachunek sumienia.

planowanie szycia jest bardzo ważne

Wypisz sobie najpierw, jakie są twoje oczekiwanie wobec tego projektu (np. nadaje się do pracy, można w nim swobodnie karmić, zakrywa kolana, etc.). To takie warunki Twojego prawdziwego zadowolenia z projektu i gwarancja, że będziesz to ubranie nosić (bo będzie praktyczne i zgodne z tym, co lubisz nosić). Narysuj te sukienki (czy inne części garderoby), do których ci się serce wyrywa. I wyobraź sobie siebie w tych sukienkach (siebie, nie modelkę, czy inną dziewczynę ze zdjęcia).  A teraz porównaj te wyobrażenia ze swoją listą wymagań.

Wbrew pozorom to nie jest łatwe ćwiczenie, ale jak podejdziesz do niego poważnie, to poczujesz ulgę. Ja uznałam, że większość moich pomysłów (falbanki, marszczenia, etc.) to był wyłącznie wpływ obrazków, ale bufiaste rękawy, to jest element, którego nie chcę odpuścić. Poza tym pomyślałam, że jak przykleję te rękawy do takiej klasycznej sukienki, to za jakiś czas, gdy czarna sukienka z bufkami przestanie być modna i mi się pewnie tych bufek odechce, po prostu je wypruje i uszyje z nich rękawy klasyczne. Zobaczcie, w tym sensie wykrój też może być bardziej lub mniej eko!

żródło: Friday Pattern Company

Recenzja wykroju Hughes Dress Friday Pattern Company

Wykrój zakupiłam w formie PDF z możliwością wydruku w domu lub punkcie xero. Trochę mnie plecy przy klejeniu 48 kartek rozbolały. Starość! Żmudny proces umilały mi zabawne (również proekologiczne) dopiski umieszczone w wolnych miejscach na wykroju. Jestem nimi zauroczona. Mamy do wyboru trzy wersje różniące się wyłącznie długością (top peplum, sukienka przed kolano i midi). Do tego opcjonalne kieszenie. Sukienkę można szyć zarówno z wiskozy, jak i lnu czy bawełny (to lepsza opcja dla początkujących). 

Poziom trudności określiłabym na zaawansowana początkująca. Nie musisz umieć perfekcyjnie wdawać rękawów – bo są lekko marszczone na górze, co zawsze ułatwia sprawę. Jeśli boisz się dziergać dziurki, użyj nap. Ewentualne korekty w zaszewce biustowej są, moim zdaniem, łatwiejsze do wykonania w przypadku cięcia francuskiego niż klasycznej zaszewki. Precyzji i cierpliwości będzie wymagało wykonanie tylnego wiązania. Instrukcja szycia jest jasna (warto znać język angielski, choć obrazki też są bardzo intuicyjne), ale nie przewiduje dokładnego omówienia wykończenia szwów (co uważam za duży minus i trochę lenistwo). Ja obrzuciłam całość na owerloku.

Dobór rozmiaru będzie prosty. Mamy do wyboru dwie tabele – kartę rozmiarów oraz wymiary gotowego ubrania. Przy wymiarach 96 cm (biust) oraz 76 (talia) uszyłam rozmiar M (choć rozmiarowo jestem L). Biodra warto sprawdzić, ale w tym kroju jest sporo luzu (wg rozmiarówki powinnam szyć dół XL, ale tabela rozmiaru gotowego ubrania pokazała mi, że w rozmiarze M też będę miała wystarczający luz, więc nie komplikowałam sobie sprawy).  Jednak zamiast 1,5 cm zapasu na szwy (uwzględniony w wykroju), pozostawiłam 1 cm (tylko przy dekolcie zachowałam 1,5 cm zapasu).

szycie less waste - pasek z resztek
Zbliżenie na pasek z resztek. Możecie tu też podejrzeć, jak wygląda len z soroną po tygodniu bardzo intensywnego użytkowania.

Ten model z przodu jest dość dopasowany, natomiast z tyłu jest sporo luzu, który regulujemy za pomocą wiązania. Mała uwaga. Bardzo chciałam zlikwidować ten element, ponieważ niezbyt mi się podoba. Zrobiłam próbne odszycie góry i uznałam, że spokojnie mogę go pominąć. Po zszyciu góry ze spódnicą zrozumiałam, że to był błąd. Ten element robi całą talię w tej kiecce. Ostatecznie dodałam pasek, ale następnym razem na pewno nie pominę wiązania (szczególnie, jeśli będę szyła z wiskozy).  

Zmiany w wykroju Hughes Dress Friday Pattern Company

Niezwykle rzadko zdarza mi się uszyć coś z wykroju bez żadnych zmian. Prawie zawsze muszę dokonać modelowania dekoltu i korekty zaszewki biustowej. Tym razem też tak było. Odjęłam ok. 1,5 cm z przodów dekoltu (w sumie 3 cm) oraz ok 1,5 cm w górnej części cięcia biustowego (zrobił się taki luźny bąbel materiału). 

Bufiasty rękaw uzyskałam poprzez rozcięcie po długości ręki w kilku miejscach i rozszerzenie na boki wykroju właściwego rękawka (nie modyfikowałam główki). Wydłużyłam go do łokcia, przymarszczyłam na dole i wykończyłam lamówką o szerokości 1,5 cm. Marszczenia można dokonać również poprzez zrobienie tunelika i wciągnięcie gumki. Szyłam wersję midi, ale skróciłam ją o ok. 6 cm (mam 168 cm wzrostu). 

Gdy się zorientowałam, że pasek jednak by się przydał, okazało się, że nie mam już z czego go uszyć. Wykorzystałam więc pas materiału odcięty z dołu sukienki. Połowę podkleiłam, potem całość złożyłam na pół, zszyłam i wywinęłam. Tym sposobem mam lekko krzywy pasek zero waste, ale nie rzuca się to w oczy. Szlufki zrobiłam z nici, metodą łańcuszkową, bo zależało mi, żeby nie rzucały się w oczy. Poza tym jest to najprostszy sposób na dodanie szlufek do już uszytego ubrania. 

Len z soroną – szczęśliwa pomyłka

W zeszłym roku ta sukienka nie powstała, bo w lato w Popcouture zabrakło czarnego lnu z soroną, a ja sobie ubzdurałam, że to musi być właśnie ta tkanina (nie pytajcie dlaczego). Tak czekałam, czekałam i w ogóle nie zastanawiałam się, co to jest ta sorona (więcej o soronie przeczytacie tu). I na skład tkaniny też dokładnie nie spojrzałam: 45% len, 22% wiskoza, 18% SORONA, 15% bawełna. Może i dobrze, bo pewnie bym się z zakupu wycofała. Z uporem maniaka wybieram czysty len.

To co mnie trochę na początku rozczarowało to, to że ta tkanina pozbawiona jest surowości. Jest mięciutka i miła, co oczywiście normalnych ludzi cieszy, ale ja surowość lnu kocham i chciałam jej w tej sukience doświadczać. Tkanina lekko się naciąga, co jest zasługą sorony. O wiele gęściejszy niż w lnie splot tkaniny sprawia, że nie przebija mimo niskiej gramatury. Rzeczywiście znacząco mniej się gniecie, a zabrudzenie łatwo się z niej wykruszają (oczywiście tkanina nie jest plamoodporna, na tłuste plamy raczej nic nie poradzisz bez prania). 

Trochę się bałam, że dodatek sorony, która jest tkaniną syntetyczną (częściowo opartą na bio produkcie, ale w większość jednak składa się z włókien poliestrowych,) odbije się na przewiewności gotowego ubrania. Pierwsze testy rowerowe pokazują, że jest ok. Dla mnie poziom użytkowania porównywalny z ciemną sukienką 100% len o nieco wyższej gramaturze. Ostatecznie cieszę się, że to nie jest czysty len, bo dzięki temu ta sukienka nabiera charakteru całorocznego. Nikt mi nie wmówi, że len to świetna tkanina na zimę (chyba na Hawajach!). Spokojnie ją pomoszę jesienią, a jak założę halkę, to i zimą ujdzie.

* * *

Długo mi się zeszło z pisaniem tego posta, ale dzieki temu ze 100% pewnością mogę Wam powiedzieć, że kocham już tę kieckę i wiem, że mi posłuży. Nosząc ją, czuję się wyjątkowo. To taki samograj, otwierasz szafę, wkładasz i nie musisz się zastanawiać, czy dodać jeszcze kolczyki. To co lubię najbardziej.

Pozdrawiam Was ciepło,

Kasia

2 komentarze

  1. Podoba mi się, że robiąc wpis podchodzisz wielopłaszczyznowo do tematu 😊 Kolejny fajny artykuł Ci wyszedł, dzięki Tobie nie będę się bać lnu z soroną – podobnie jak Ty wybieram czysty len 🙂 Sukienka bardzo mi się podoba, to faktycznie samograj 😊 Proszę, pisz więcej 🙏

    1. Author

      Bardzo miło mi to słyszeć! Staram się bardzo, by teksty były wartościowe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *