Jak szyć ekologicznie(j)?

Długo dojrzewałam do tego, by dodać do tego bloga przedrostek eko. Powiedzmy sobie szczerze, że to trochę strzał w nogę. Zawężenie grona odbiorców do grupki najdociekliwszych (najpiękniejszych!) szaleńców i nałożenie na siebie zobowiązania, które ktoś pewnie kiedyś mi wytknie. Ale nic nie poradzę, że pytanie o to, jak szyć pięknie i ekologicznie zarazem, rozgrzewa mnie do czerwoności. Skoro już zrezygnowałam z sieciówek i poszłam na swoje, to nie chcę wpaść z deszczu pod rynnę. Nie oszukujmy się, rynek tkanin, wykrojów, gazet, tysiąca krawieckich gadżetów opiera się na takim samym napędzaniu konsumpcji jak inne branże. 

Na początek obalmy popularny mit. Szycie podobnie jak większość działań współczesnego człowieka nie jest ekologiczne samo w sobie. Ekologiczne jest to, co jest neutralne dla naszej planety (bądź ma pozytywny wpływ na środowisko). Jeśli spojrzymy na piramidę zakupową Fashion Revolution, to zobaczymy, że make (zrób sam) znajduje się zaraz pod buy (kup). Podstawowy problem ze zrób to sam w kontekście oszczędzania naszej planety (ale też portfeli!) jest taki, że aby coś zrobić samodzielnie, ruszamy na zakupy. Gazetka z wykrojem, tkanina (no przecież nie jeden kupon, tylko od razu trzy – oby tylko!), guziczki, suwaczki, nowa igła, nici, może jakiś gadżecik przydatny. I tak w koło. Jak szyć ekologicznie, skoro na każdym kroku pokusa?

Nie zrozumcie mnie źle, ja nie mówię, żeby w ogóle nie kupować. Bardzo kibicuję tej branży i cieszę się, że mamy coraz więcej sklepów tekstylnych oferujących tkaniny wysokiej jakości. Większość tych rzeczy jest rzeczywiście potrzebna, by stworzyć sobie domową pracownię krawiecką. Ale – jak zawsze – chodzi o skalę zakupów. 

Jak szyć ekologicznie?- zacznij z tym co masz!

Zacznij z tym, co masz – szycie less waste w wersji pro

Kiedy wiele lat temu zaczynałam szyć, co jakiś czas trafiałam na blogi, które pokazywały, jak przerabiać stare ciuchy na nowe. Upcykling był już wtedy popularny, choć mam wrażenie nie tak mocno związany z ekologią (ja to odbierałam raczej jako działanie ekonomiczne). Albo ci twórcy tak bardzo się tym nie chwalili! Przyglądałam się temu trochę jak ciekawostce. Bluzy ze spodni, spodnie z bluz, dosłowne przeróbki jeansów. Twórcze, ciekawe, często dziwaczne. Wiedziałam, że nie chcę tego naśladować. Mnie pociągał upcykling, którego nie było widać. (Niech za przykład posłuży tu moja ulubiona bluza, uszyta częściowo ze starego żakardowego obrusa. Nigdy nie zapomnę tej satysfakcji, kiedy najlepiej ubrana dziewczyna w pracy próbowała ode mnie wyciągnąć informację, gdzie kupiłam to cudo!). Choć oczywiście rozumiem wartość manifestowania tego, że coś uszyte jest w duchu eko. To jednak nie moja estetyka. Nie sądzę też, że to estetyka, która porwie miliony, a przecież o to nam chodzi! 

Ekologicznie = ekonomicznie

Jednak trochę z rozsądku (jakoś ręka mi drżała, gdy miałam ciąć drogą tkaninę) szyciowe pierwsze kroki stawiałam z tkaniną z drugiej (albo i trzeciej, czy czwartej) ręki. Szukanie kuponów tkanin w second handach stało się moim ulubionym sportem, chyba pierwszym, w który osiągnęłam mistrzostwo (tu znajdziesz mój poradnik, jak kupować tkaniny w second handach, a tu KLIK! kilka przykładów ciuchów uszytych z tkanin z drugiej ręki). Zaczęłam też kupować ciuchy na pocięcie (bo fajny print się trafił). A to wszystko doprowadziło mnie do mojej własnej szafy. Okazało się, że tam też jest mnóstwo surowców – od tkanin, przez suwaki po guziki.  Instynktownie czułam, że ja tego wszystkiego nie mogę wyrzucić, tym niekochanym rzeczom należało się drugie życie.  A było to jeszcze zanim zaraziłam się na dobre bakcylem filozofii zero waste. 

Ekoszycie zaczyna się wtedy, gdy od naszego zrób to sam wracamy do podstaw piramidy zakupowej, czyli: wykorzystaj to, co już posiadasz. Nie chodzi o to, by w ogóle nie kupować nowych surowców, ale o wypracowanie w sobie odruchu zaczynania zakupów we własnej szafie (i w innych szafach, do których macie dostęp).

Czy ja muszę dodawać, że ekoszycie w takim wydaniu jest po prostu ekonomiczne. Tyle się mówi o tym, że ekomoda jest tylko dla zamożnych. Ale to tylko częściowo prawda.

Kierunek ekoszycie

Kupowanie nowych tkanin to świetna zabawa. Nie bez powodu w społeczności szyciowej krąży popularny żart o kolekcjonowaniu tkanin jako oddzielnym hobby. Nawet zaopatrując się w second handach, można przesadzić i to jest zagadnienie na oddzielny post. Dlaczego tak często wracam do tkaniny, pisząc o tym, jak szyć ekologicznie? Bo to jest ogniwo łączące szycie z fast fashion. A najwięcej zanieczyszczeń powstaje właśnie na etapie produkcji tkanin. W szwalniach i w obszarze dystrybucji oczywiście też jest sporo problemów, ale to często toksyczne tekstylia ostatecznie lądują na wysypiskach. 

Ekoszycie - czy to w ogóle możliwe?

Jeżeli kwestie zanieczyszczenia środowiska naprawdę leżą nam na sercu, powinniśmy czuć się zobowiązane (jako producentki naszej własnej odzieży) podejmować wysiłek edukowania się w dziedzinie materiałoznawstwa, produkcji tkanin i ich wpływu na otoczenie. Sprowadzanie ekoszycia do wytwarzania wielorazowych woreczków czy gumek do włosów z resztek to jest duże uproszczenie sprawy. Oczywiście wykorzystywanie resztek jest bardzo ważne, ale to tylko skrawek problemu. Przyznaję, wnikając w kwestie produkcji tkanin, można trochę obrzydzić sobie szycie i mocno się zniechęcić do podejmowania jakichkolwiek wysiłków proekologicznych. Gdzie nie spojrzysz, wszędzie mina. Coś takiego jak tkanina neutralna dla środowiska właściwie nie istnieje (a już na bank nie chciałybyście z tego szyć sukienki). Traktowanie tkanin syntetycznych jako wroga publicznego numer jeden też nie załatwia sprawy. 

No to jak szyć ekologicznie skoro surowiec, z którego korzystamy, to jeden z największych problemów naszej planety? Po pierwsze wyluzuj! Potrzebujesz ubrań i jesteś w uprzywilejowanej pozycji człowieka, który ma prawdziwą kontrolę nad tym, co znajdzie się w jego szafie. W kwestii tkanin jesteśmy niestety skazani na mniejsze zło, ale na szczęście jest w czym wybierać! Bądźmy przy tym krytyczni, wnikajmy, pytajmy, co w danym wypadku znaczy przyjazność środowisku tkaniny (greenwashing to jest olbrzymi problem). I próbujmy też na problem patrzeć szerzej. 

Analizuj z różnych perspektyw

Ciekawym przykładem jest np. sorona. Trochę się oburzyłam, gdy dowiedziałam się, że to ekologiczne włókno w większości składa się z poliestru. No jak to? Ale jeśli spojrzymy na to w perspektywie całego rynku, to może jednak te 37% włókien z niejadalnych części kukurydzy to jest osiągnięcie? Jeśli sorona zastąpiłaby na rynku popularną i zupełnie nieekologiczną lycrę, to  byłaby znacząca zmiana dla środowiska. A jak dodamy do tego fakt, że jest trwalsza od lycry, to jeszcze zyskujemy potencjalnie dłuższe życie ubrań.

Myślę, że szyjąc ubrania powinniśmy najpierw podążać za sztuką. Czyli wyznaczyć sobie wachlarz tkanin odpowiednich do danego projektu (odpowiednia tkanina = udany projekt = długie życie). A potem z tego wachlarza wybierać opcję najbardziej ekologiczną. Ale nie namawiam cię do chodzenia na kompromis. Jeśli potrzebujesz bluzki w marynarskie paski, nie zmieniaj koncepcji, bo nie znalazłaś tego wzoru wśród organicznych jerseyów dostępnych na rynku. Uszycie czegoś, co nie odpowiada twoim potrzebom nie jest ekologiczne. Ekologiczność tkaniny rośnie wprostproporcjonalnie do czasu jej użytkowania, im częściej nosisz daną tkaninę, tym bardziej staje się ekologiczna!

Wypracowanie postawy proekologicznej to podstawa ekoszycia. Jak to zrobić? Zdobywaj wiedzę i buduj drobne nawyki. Zacznij dokładnie sprawdzać składy tkanin oraz kraj ich pochodzenia (ślad węglowy!). Nie wyrzucaj odpadów z pracowni do śmieci zmieszany, spróbuj je wykorzystać lub oddać komuś, komu się przydadzą. Uwierz mi, szybko rosnący worek na odpady tekstylne w twojej pracowni działa na wyobraźnię! Sposobów jest wiele, kilka opisałam w poście pt. Jak szyć less waste, KLIK. Zrób rachunek sumienia i zastanów się, czy nie traktujesz szycia jako substytutu kompulsywnych zakupów. Czy to, co szyjesz jest ci potrzebne , czy będzie noszone, kochane, czy przetrwa próbę czasu? 

Szyj to, czego naprawdę chcesz! 

Może to trochę kontrowersyjnie zabrzmi, ale uważam, że jeśli chodzi o naszą garderobę, nie powinniśmy sobie odmawiać niczego, co nam jest rzeczywiście potrzebne (Jak rozpoznawać swoje potrzeby ubraniowe i szyć rozważniej dowiesz się z e-booka Zmiana sezonu. Zeszyt ćwiczeń dla rozważnych szyjących). I nie mówię tutaj o takim minimalistycznym podejściu do potrzeb. Mówię o radosnych, lekko rozpasanych pragnieniach. Nikomu nie odmawiam posiadania 100 sukienek, jeśli każda z nich jest kochana, używana i zostanie przekazana następnemu pokoleniu, a nie trafi na śmietnik. Ekologiczne jest wszystko, co mieści się w twojej szafie, czemu nie grozi powolna śmierć na wysypisku śmieci.

Nie myśl, że wymówisz się teraz puszczaniem niechcianych ubrań w drugi obieg. Niech cię nie zmylą alejki ciuchlandów wyrastających na ulicach jak grzyby po deszczu. To nie jest efekt naszej rosnącej świadomości, ale skutek uboczny światowej nadprodukcji ubrań. Ilekroć wchodzę do second handu dzień przed wymianą towaru, czuję osłabienie. Kilometry ciuchów, których nikt nie kupił, które wylądują gdzie? Znalezienie dobrego domu dla niechcianych ubrań to jest trudne zadanie. Często niemożliwe. Dlatego tak ważne jest świadome podejście do naszej garderoby. 

Poznanie swoich potrzeb, odróżnienie ich od zachciewajek i podążaniem za chwilowym trendem to klucz do ekoszycia i ekoszafy. To jest oczywiście proces, podczas którego popełnia się błędy, ale jak już znajdziesz swoją komfortową bazę wykrojów, o którą będziesz mogła oprzeć garderobę, wszystko stanie się proste.

Dlaczego temu, co nałatwiej nazwać rozsądnym, świadomym, nastawionym na jakość i trwałość konsumowaniem, przyklejać łatkę eko? A no właśnie po to, by podkreślić genezę naszych decyzji oraz intencję dbania o środowisko. Bo wszystkie te zasady można wcielać w życie z pobudek czysto egoistycznych, po prostu by nasze życie było lepsze (bo dobra szafa znacząco ułatwia codzienne funkcjonowanie). 

Jak szyć ekologicznie? – pytanie otwarte

To nie jest pytanie, na które da się odpowiedzieć w trzech zdaniach. W zależności od tego, co szyjemy i na jaką skalę, będziemy szukać trochę innych ekorozwiązań. Dla jednych twórców ta droga będzie łatwiejsza niż dla innych. Stosunkowo łatwą sprawę mają rzemieślnicy zajmujący się akcesoriami. Tu nie potrzena dużo materiału i nie trudno skorzystać z tkanin z drugiej ręki. A wciąż tak niewielu wdraża takie rozwiązania!

Tego bloga stworzyłam właśnie po to, by edukować (siebie i was) oraz testować różne proekologiczne rozwiązania, które możemy wdrażać w naszych domowych pracowniach. Ale zacznijmy od wspólnego wypowiedzenia intencji. Tak, chcę szyć ekologiczniej. Zależy mi na tym, tak samo, jak zależy mi na oszczędzaniu wody, energii, ograniczaniu plastiku, czystym lesie i jeziorze.

Serdeczności,

Kasia

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *